
KOCHAMY WAS BARDZO, CANAVAN FOREVER ;'(((
Southlie Effvené
Od kostek do gitary akustycznej, po najdroższe perkusje! Wszystko, czego potrzebujesz do muzykowania (razem z płytami) znajdziesz w tym dość dużym sklepie muzycznym.

I think this is the end. But now - for real. No more looking back.
Shit, this will be really, really fucking hard.
Offline

Eveline weszła do sklepu z szerokim uśmiechem, oczywiście nie bez swoich skrzypiec. No bo co z tego, że to sklep muzyczny? Grać zawsze można, przecież nikomu nie będzie przeszkadzać, tak. Podeszła do lady i zaczęła zasypywać obsługującego ladę pracownika, opowiadając mu historię, czemu przydałby się jej nowy smyczek. Wszyscy interesują się jej życiem, a przynajmniej tak sądzi.

Sha la la, sha la la, it's just a little lullabyyy... sha la la, sha la la, please, go to sleep...
Offline

Za Eveline wszedł do sklepu Jacques. Odetchnął z ulgą, gdy przy kasie zauważył tylko jedną osobę. Czym prędzej stanął za nią, by móc sobie już zająć kolejkę. Jednak minuty dłużyły się, i dłużyły, i dłużyły. Nieco poirytowany spojrzał na sprzedawcę za ladą sklepową, po czym na dziewczynę, która gadała i gadała. - Przepraszam. - Poklepał ją po ramieniu, marszcząc brwi. - Niektórzy chcą coś kupić i wyjść, a nie stać godzinami.

I'm perfect, you're not.
Offline

- ...a ja wtedy powiedziałam, że powinien był się zamknąć kiedy jeszcze była szansa na załatwienie tego... - mówiła właśnie dziewczyna do sprzedawcy, który swoją drogą również wyglądał na okropnie znudzonego i powoli się denerwował. Ev zmarszczyła brwi, odwracając się do stojącego za nią chłopaka. - Przecież musi znać cała historię! Bez tego nie będzie wiedział, po co mi nowy smyczek, a jaki jest sens w sprzedawaniu czegoś komuś, skoro się nie wie, do czego ta osoba owej rzeczy użyje? Może się przecież okazać, że jestem seryjną morderczynią, która do podduszania używa smyczków?! Nigdy nie wiadomo! - zawołała oburzonym tonem.
Ostatnio edytowany przez Eveline Livenasta (2014-03-15 11:43:24)

Sha la la, sha la la, it's just a little lullabyyy... sha la la, sha la la, please, go to sleep...
Offline

Wywrócił oczy, wyraźnie już zirytowany. - Nie interesuje mnie to - powiedział. Wyminął dziewczynę, po czym oparł się rękami o ladę. - Kostkę do gitary akustycznej. - Wymusił przyjazny uśmiech. Sięgnął dłonią do kieszeni w poszukiwaniu portfela.

I'm perfect, you're not.
Offline

Na twarzy odmalował jej się wyraz nieprawdopodobnego zdziwienia. Ktoś ją olał? Jakim cudem? I jeszcze wchodzi przed nią w kolejkę! Szczyt chamskości! Ze złością podeszła do chłopaka i odepchnęła go od lady, mając nadzieję, że ten czyn wyrazi jej ogromną złość i niedowierzanie.

Sha la la, sha la la, it's just a little lullabyyy... sha la la, sha la la, please, go to sleep...
Offline

Jacques nie wierzył w to, co się właśnie wydarzyło. Popchnęła go? Nie miał w zwyczaju bić dziewczyn, co to to nie. Westchnął i spojrzał na nią, uśmiechając się cynicznie. Przeniósł wzrok na sprzedawcę, który na wyciągniętej dłoni miał kostkę o którą prosił muzyk. Zapłacił mu należną sumę, po czym pochylił się ku dziewczynie. - Teraz możesz pierdolić bez końca - szepnął złośliwie, po czym skierował się zaciekawiony do stoiska z innymi artykułami związanymi z gitarami.

I'm perfect, you're not.
Offline

- Pierdolić? To nie jest żadne pierdolenie! Przedstawiam historię powodu kupna danego przedmiotu, żeby... - i zaczęła swoją gadaninę o tym, że musi wszystko tłumaczyć. Najwidoczniej nigdy już sobie nie uświadomi, że po prostu lubi, gdy ludzi interesuje to, co robiła. Gdy skończyła wreszcie "wyjaśniać mu powody, dla których historie o tym, co stało się z jej smyczkiem są takie ważne", odetchnęła głęboko i odwróciła się do sprzedawcy, by kontynuować opowieść, ale nikogo nie było. Pisnęła z niezadowoleniem. - Czemu go nie ma?! Muszę mieć nowy smyczek! - zawołała. Odwróciła się do chłopaka i zmrużyła oczy. Podeszła do niego z założonymi rękami. - To TWOJA wina, że sobie poszedł! - powiedziała oskarżycielsko, dźgając go palcem w bok. Tyle bólu, tak.

Sha la la, sha la la, it's just a little lullabyyy... sha la la, sha la la, please, go to sleep...
Offline

Przyłożył dłoń do ust dziewczyny, a drugą ręką złapał ją za ramię i oparł o szafkę z płytami. Westchnął. - Uspokój się - powiedział, już nieco spokojniej. Rozejrzał się wokół, po czym skrzywił się i zabrał rękę z jej ust. Spojrzał na nią, marszcząc brwi. - Dziwisz się, że wyszedł? - zapytał, przeglądając płyty na półce obok.

I'm perfect, you're not.
Offline

Wytrzeszczyła na niego oczy. - A jak mogłabym nie? Tak olać klienta?! - zawołała, a na jej twarzy odmalował się głęboki smutek. Biedna, mała dziewczynka, huh.

Sha la la, sha la la, it's just a little lullabyyy... sha la la, sha la la, please, go to sleep...
Offline

- Natrętnego klienta - poprawił ją, podkreślając akcentem 'natrętnego'. Wzruszył ramionami, odkładając płytę jakiegoś rockowego zespołu na swoje miejsce. Chwycił za następną, oglądając uważnie okładkę. - Też bym wyszedł - dodał, nie unosząc nawet na nią wzroku.

I'm perfect, you're not.
Offline

- Natrętnego? Niby czemu?! - krzyknęła, ponownie oburzona. Po chwili ciszy westchnęła, nie kontynuując swojej wypowiedzi, omg wow. - Myślisz, że będzie tu album Pentatonix'a? - mruknęła, podchodząc do półki i przeglądając stojące na niej płyty (logic as fuck).

Sha la la, sha la la, it's just a little lullabyyy... sha la la, sha la la, please, go to sleep...
Offline

- Że kogo? - Zmarszczył brwi, wybuchając śmiechem. Pentatonix? Pierwsze słyszał. - To jakaś opera kościelna, czy jak? - spytał z przekąsem.

I'm perfect, you're not.
Offline

- Opera kościelna?! - zawołała z oburzeniem, unosząc wysoko brwi. - Nie! To Amerykańska grupa wokalistów a capella, ale nie mają nic wspólnego z kościołem. - odparła. - Nagraliśmy razem cover "Radioactive", więc suzkam płyty, na której mógłby on być, bo zgubiłam egzemplarz który dostałam za darmo. - westchnęła.

Sha la la, sha la la, it's just a little lullabyyy... sha la la, sha la la, please, go to sleep...
Offline

- Jakoś wcale mnie to nie dziwi - mruknął pod nosem, odkładając płytę, którą trzymał w dłoni. Przeszukał wzrokiem wszystkie płyty, które znajdowały się na półce, po czym sięgnął jedną z nich. "Pentatonix". Podszedł do lady sklepu, gdzie położył należną sumę za płytę i poszedł do dziewczyny. Wręczył jej album. - Nie zgub - powiedział, podchodząc do stoiska z płytami, gdzie stał wcześniej. Taki bogaty, wow wow.

I'm perfect, you're not.
Offline